Akupunktura – mimo coraz bardziej rosnącej popularności – dla wielu pozostaje jednak jeszcze dziedziną dość tajemniczą. Niewielu wierzy w jej dobroczynne działanie i – zamiast spróbować – woli korzystać z nie zawsze skutecznej medycyny tradycyjnej. Razem z Marzeną Stańczyk odczarowujemy zatem mit nieznanego. Specjalistka odpowiada na najczęściej pojawiające się pytania oraz rozwiewa wątpliwości dotyczące stosowania zabiegów. Zapraszam na niezwykle interesującą rozmowę.
Sylwia Cegieła: Od jak dawna zajmuje się pani akupunkturą? Dlaczego wybrała pani medycynę alternatywną?
Marzena Stańczyk: Wszystko zaczęło się, gdy studiowałam filologię angielską. Uczyłam się i pracowałam jednocześnie. Prowadziłam kursy angielskiego w urzędach skarbowych. Zaczynałam pracę o 7 rano, potem jeździłam na wykłady, a po południu pracowałam w szkole językowej. W pewnym momencie mój organizm odmówił posłuszeństwa. Trafiłam do szpitala, a ponieważ nie postawiono jasnej diagnozy, ani też nie zaproponowano mi żadnej profilaktyki, zaczęłam szukać na własna rękę. Najpierw trafiłam na zajęcia yogi, którą wiele lat uprawiałam, następnie zainteresowałam się odżywianiem według medycyny chińskiej. Kiedy książki przestały wystarczać, szukałam szkoły, w której mogłabym pogłębić swoją wiedzę. Trafiłam do Wrocławia studiować terapie naturalne, gdzie poznałam podstawy diagnostyki w medycynie chińskiej. Potem już pozostało mi tylko wybrać narzędzie, na jakim chciałam pracować i okazało się, że najlepiej czuję się z igłami i bańkami chińskimi, więc ukończyłam kurs akupunktury w Śląskiej Szkole Akupunktury Compleo, gdzie do dziś uczestniczę w wielu kursach uzupełniających.
S.C.: Dla kogo przeznaczona jest zatem ta dziedzina? Czy są jakieś przeciwskazania? Kto nie powinien być poddawany zabiegom akupunktury
M.S.: Dla wszystkich, którzy są otwarci na alternatywne terapie i chcą bardziej świadomie podejść do procesu leczenia. Jako że nie ma przeciwwskazań, myślę, że raczej warto wspomnieć, dla kogo również jest zalecana, a rzadko się o tym mówi. Akupunktura wielu ludziom kojarzy się z terapią przeciwbólową i najwięcej takich pacjentów trafia do gabinetów medycyny chińskiej.
Jednakże, jest to również świetna metoda dla kobiet w ciąży, które cierpią na dolegliwości z nią związane, a nie mogą stosować ogólnie dostępnych leków. Zabiegi wykonywane przed porodem, zwiększają szanse na poród naturalny oraz skracają jego czas. Akupunktura świetnie wspomaga również leczenie niepłodności. Często jest dostępna w klinikach in vitro, gdyż badania pokazują, że wykonanie zabiegu akupunktury – nawet tylko przed i po transferze – zwiększa szanse na zapłodnienie. Ponadto, jest to świetna metoda dla dzieci – zarówno dla niemowląt, jaki i starszych, ponieważ pozwala uniknąć leków syntetycznych, a także oferuje szeroką profilaktykę.
S.C.: Skąd wywodzi się trend? Dlaczego ta gałąź medycyny jest coraz bardziej popularna?
M.S.: Trudno mi odpowiedzieć, skąd wywodzi się ten trend. Jednakże, trzeba przyznać, że jest to gałąź medycyny rozwijająca się bardzo prężnie. Widać to w ilości powstających szkół, dostępnych szkoleń oraz ilości zagranicznych nauczycieli przyjeżdżających do Polski dzielić się swoją wiedzą. Prywatnych gabinetów powstaje coraz więcej, ale akupunktura jest niedostępna w przychodniach, czy szpitalach, a to wielka szkoda. Dla mnie szczególnie położnictwo jest dziedziną, gdzie akupunktura powinna być szeroko dostępna. Można byłoby uniknąć wielu interwencji medycznych.
Co do drugiej części pytania, myślę, że jest kilka czynników, które na to wpływają. Przede wszystkim, podejście praktyka medycyny chińskiej jest inne niż lekarza. On traktuje pacjenta jako całość, a nie interesuje się wyłącznie częścią ciała, w której występuje dolegliwość. Ponadto, coraz więcej mówi się o skutkach ubocznych stosowania leków syntetycznych, a w niektórych schorzeniach medycyna konwencjonalna po prostu przestaje wystarczać. Do gabinetów medycyny chińskiej najczęściej trafiają pacjenci, którzy mają za sobą długą historię leczenia innymi metodami i nie są zadowoleni z rezultatów.
S.C.: Czym poza akupunkturą jeszcze się pani zajmuje? Znalazłam u pani wiele specjalności prozdrowotnych?
Sylwia Cegieła: Od jak dawna zajmuje się pani akupunkturą? Dlaczego wybrała pani medycynę alternatywną?
Marzena Stańczyk: Wszystko zaczęło się, gdy studiowałam filologię angielską. Uczyłam się i pracowałam jednocześnie. Prowadziłam kursy angielskiego w urzędach skarbowych. Zaczynałam pracę o 7 rano, potem jeździłam na wykłady, a po południu pracowałam w szkole językowej. W pewnym momencie mój organizm odmówił posłuszeństwa. Trafiłam do szpitala, a ponieważ nie postawiono jasnej diagnozy, ani też nie zaproponowano mi żadnej profilaktyki, zaczęłam szukać na własna rękę. Najpierw trafiłam na zajęcia yogi, którą wiele lat uprawiałam, następnie zainteresowałam się odżywianiem według medycyny chińskiej. Kiedy książki przestały wystarczać, szukałam szkoły, w której mogłabym pogłębić swoją wiedzę. Trafiłam do Wrocławia studiować terapie naturalne, gdzie poznałam podstawy diagnostyki w medycynie chińskiej. Potem już pozostało mi tylko wybrać narzędzie, na jakim chciałam pracować i okazało się, że najlepiej czuję się z igłami i bańkami chińskimi, więc ukończyłam kurs akupunktury w Śląskiej Szkole Akupunktury Compleo, gdzie do dziś uczestniczę w wielu kursach uzupełniających.
S.C.: Dla kogo przeznaczona jest zatem ta dziedzina? Czy są jakieś przeciwskazania? Kto nie powinien być poddawany zabiegom akupunktury
M.S.: Dla wszystkich, którzy są otwarci na alternatywne terapie i chcą bardziej świadomie podejść do procesu leczenia. Jako że nie ma przeciwwskazań, myślę, że raczej warto wspomnieć, dla kogo również jest zalecana, a rzadko się o tym mówi. Akupunktura wielu ludziom kojarzy się z terapią przeciwbólową i najwięcej takich pacjentów trafia do gabinetów medycyny chińskiej.
Jednakże, jest to również świetna metoda dla kobiet w ciąży, które cierpią na dolegliwości z nią związane, a nie mogą stosować ogólnie dostępnych leków. Zabiegi wykonywane przed porodem, zwiększają szanse na poród naturalny oraz skracają jego czas. Akupunktura świetnie wspomaga również leczenie niepłodności. Często jest dostępna w klinikach in vitro, gdyż badania pokazują, że wykonanie zabiegu akupunktury – nawet tylko przed i po transferze – zwiększa szanse na zapłodnienie. Ponadto, jest to świetna metoda dla dzieci – zarówno dla niemowląt, jaki i starszych, ponieważ pozwala uniknąć leków syntetycznych, a także oferuje szeroką profilaktykę.
S.C.: Skąd wywodzi się trend? Dlaczego ta gałąź medycyny jest coraz bardziej popularna?
M.S.: Trudno mi odpowiedzieć, skąd wywodzi się ten trend. Jednakże, trzeba przyznać, że jest to gałąź medycyny rozwijająca się bardzo prężnie. Widać to w ilości powstających szkół, dostępnych szkoleń oraz ilości zagranicznych nauczycieli przyjeżdżających do Polski dzielić się swoją wiedzą. Prywatnych gabinetów powstaje coraz więcej, ale akupunktura jest niedostępna w przychodniach, czy szpitalach, a to wielka szkoda. Dla mnie szczególnie położnictwo jest dziedziną, gdzie akupunktura powinna być szeroko dostępna. Można byłoby uniknąć wielu interwencji medycznych.
Co do drugiej części pytania, myślę, że jest kilka czynników, które na to wpływają. Przede wszystkim, podejście praktyka medycyny chińskiej jest inne niż lekarza. On traktuje pacjenta jako całość, a nie interesuje się wyłącznie częścią ciała, w której występuje dolegliwość. Ponadto, coraz więcej mówi się o skutkach ubocznych stosowania leków syntetycznych, a w niektórych schorzeniach medycyna konwencjonalna po prostu przestaje wystarczać. Do gabinetów medycyny chińskiej najczęściej trafiają pacjenci, którzy mają za sobą długą historię leczenia innymi metodami i nie są zadowoleni z rezultatów.
S.C.: Czym poza akupunkturą jeszcze się pani zajmuje? Znalazłam u pani wiele specjalności prozdrowotnych?
M.S.: W kontekście medycyny chińskiej pracuję jeszcze bańkami, moksą oraz dietą. Profilaktyka jest kluczowa. Lepiej zapobiegać, aniżeli leczyć. Dawno temu w Chinach lekarz dostawał wynagrodzenie, gdy pacjent był zdrowy. Dostosowywał dietę, aktywność oraz zabiegi do pory roku, zapobiegając tym samym dolegliwościom, które mogły się pojawić. Gdy pacjent, mimo to, zachorował, zadaniem lekarza było przywrócenie zdrowia, ale nie dostawał on wtedy pieniędzy. Kluczowe było utrzymanie pacjenta w zdrowiu, a nie leczenie chorób. Ponadto, coraz bardziej interesuję się czymś, co na zachodzie funkcjonuje jako ‘decluttering’ – po polsku znaczy to uporządkowanie. Chodzi o organizację przestrzeni w taki sposób, aby dobrze się w niej funkcjonowało, aby codzienne czynności zabierały nam jak najmniej energii. Przestrzeń, w której przebywamy wpływa na nasz stan umysłu oraz zdrowie, dlatego jest to bardzo ważne, aby właściwie o nią dbać.
S.C.: Jak wygląda proces przygotowania do zabiegu? Ile trwa i na jakie dolegliwości może pomóc?
M.S.: Najpierw trzeba postawić diagnozę według zasad medycyny chińskiej. Składa się ona z wywiadu, badania pulsu i języka. Na tej podstawie dobierane są punkty akupunkturowe oraz zalecenia dietetyczne. Czasem trzeba również wprowadzić zmiany w stylu życia. Sam zabieg trwa od 3 do 21 minut. Lista wskazań WHO dotycząca akupunktury jest imponująca. W medycynie chińskiej celem nadrzędnym nie jest eliminacja objawów tylko zrównoważenie energii pacjenta po to, aby objawy się nie pojawiały. Szuka się przyczyny dolegliwości, a nie zajmuje dolegliwością samą w sobie.
S.C.: To wszystko brzmi interesująco. Bardzo dziękuję, że wprowadziła pani nasze czytelniczki w tajniki tej nie do końca poznanej dziedziny medycyny.